Jak umiera stary domowy kot? Długo.

Wczoraj minęły dwa tygodnie, jak postanowiłaś mnie zostawić.

Przestałaś jeść. Z dnia na dzień. 

Nie martwiłem się, bo Ci się to zdarzało. Nie jadłaś czasem dzień, czasem dwa. Ale dwa tygodnie temu minął dzień trzeci, czwarty.
Pojechaliśmy do kociego lekarza. Uprzejmy, delikatny, i prawdziwy zawodowiec. Diagnoza? Zapaść wielonarządowa. Zaczęły wyłączać Ci się organa w brzuszku. Lekarz dał "kroplówkę" w żelu, dwa zastrzyki wzmacniające, tabletki, których ani razu nie dałaś sobie wcisnąć do pyszczka, i powiedział, że szanse są żadne. Że to tylko przedłużanie.

Płakałem. Codziennie płakałem. Całe dnie i noce podawałem Ci wodę w miseczce do picia. Piłaś. A ja płakałem. Później przestałem. Kląłem. Nie przestałem. Znowu płakałem. a od trzech dni chciałem już tylko, żebyś odeszła.
I nie męczyła siebie, i mnie.

Dziś nad ranem zapiszczałaś cichutko po raz ostatni. Byłaś mi przez te ponad 10 lat promykiem Słońca. Jedną z naprawdę niewielu radości, i jedyną miłością. I odeszłaś. Odeszłaś, ja westchnąłem z ciężką ulgą w duszy, i znów zapłakałem.

I jeszcze zapłaczę, gdy Cię odprowadzę na mój koci cmentarz.

Dziękuję Ci kochana, że ze mną byłaś przez całe swoje kocie życie. Że byłaś taka dobra i kochana.

Śpij dobrze Kochanie. Śpij spokojnie. Żegnaj najmilsza.



Franciszek Klimek:

Kotu potrzeba niewiele:
Pogłaskać go tylko w niedzielę,
w poniedziałek, wtorek i w środę
leciutko podrapać go w brodę,
w czwartek, w piątek i w sobotę
pobawić się trochę z kotem
i w niedzielę – znów niewiele.

A jeśli ci się uda
pokochać go troszeczkę
i tym co mu smakuje
napełnisz mu miseczkę

i mocno postanowisz
nie oddać go nikomu
i zgodzisz się by czasem
porządził trochę w domu,

to zauważysz potem
(to zresztą przyjdzie z wiekiem),
że będąc bliżej z kotem,
jesteś bardziej człowiekiem.